Zamek w Liwie


Najstarszy zachowany i jeden z najciekawszych zabytków architektury na pograniczu mazowiecko-podlaskim. Zamek w Liwie, na którym podobno codziennie o północy pojawia się Żółta Dama, zachował się dzięki oszukaniu hitlerowców. O powstałej w XV wieku gotyckiej warowni przypomina dzisiaj potężna wieża bramna i fragmenty murów. 

(będziemy na koniec wdzięczni za lajka)


HISTORIA ZAMKU

Na początku XV wieku książę mazowiecki Janusz I Starszy nakazał budowę murowanego zamku obronnego, który miał zastąpić drewniano-ziemny gród obronny. Warownia miała powstać na granicy Mazowsza i Wielkiego Księstwa Litewskiego, jednak do 1429 roku zbudowano jedynie fundamenty z podmurówką oraz niewielkie fragmenty murów. Warownia ukończona została dopiero ok. 1437 roku przez wnuka księcia, Bolesława IV. Zamek bardzo jednak odbiegał od początkowych planów - składał się on z dwóch równoległych domów: Mniejszego i Większego - czasowej siedziby książęcej. Domy łączył mur obronny, a do wnętrza prowadził wysunięty występ bramny. Podczas regencji księżnej Anny (1503-1518) dokonano rozbudowy i umocnienia zamku. Mury podniesiono do 12 m., basztę zabudowano od strony dziedzińca tworząc w ten sposób wieżę bramną z przejazdem zamykanym żelazną bramą i mostem zwodzonym. Po śmierci księżnej Anny, na zamku zamieszkała jej córka Anna, ostatnia księżna mazowiecka. Dzięki niej, mimo wcielenia Mazowsza do Korony w 1526 roku, ziemia liwska należała jeszcze przez 10 lat do Piastów. W połowie XVI wieku Mazowsze należało do królowej Bony, która nakazała kolejną rozbudowę zamku. Warownia była zdobywana, plądrowana i niszczona przez Szwedów w 1656 roku podczas potopu szwedzkiego i w 1703 roku podczas wojny północnej. Po drugim najeździe zamek popadł w ruinę. W 1782 roku starosta Tadeusz Grabianka zbudował barokowy dwór, który spłonął w połowie XIX wieku. Podczas II wojny światowej niemiecki starosta Ernst Gramss zamierzał rozebrać ruiny zamku. Zapobiegł jednak temu polski archeolog Otto Warpechowski, który przedstawił staroście i władzom hitlerowskim historyjkę, że ruiny są pozostałością zamku krzyżackiego. Podstęp ten się udał i rozpoczęto nawet odbudowę zamku.
Obecnie zamek jest jednym z największych muzeów broni w Polsce. Poza bogatą kolekcją broni białej, palnej i drzewcowej z XV-XX wieku, muzeum prezentuje duże zbiory malarstwa i grafiki o tematyce batalistycznej a wystrój dopełniają zabytkowe meble i tkaniny.


LEGENDA O ŻÓŁTEJ DAMIE

"Było to dawno, bardzo dawno temu. Zamek liwski był piękny i potężny. Rządził nim kasztelan, rycerz dobry i pan szczodrobliwy. Miał on żonę urody wielkiej imieniem Ludwika, którą wiernie miłował był. Ona też kochała go całym sercem. 

Pewnego razu kasztelan obdarował swą lubą drogim pierścieniem z brylantem. Wielka była jej radość z podarunku, ale cóż, kiedy w krótkim czasie klejnot ten zaginął i na nic zdały się wszelkie poszukiwania. Aby pocieszyć żonę kasztelan zamówił u złotnika następny, równie piękny pierścionek. Nie minęły dwa dni – i ten także przepadł, jakby kto kamień do wody wrzucił! Dworzanie omotali kasztelana siecią podejrzeń i przekonali go, że żona jest mu niewierna.
   
Kasztelan był człowiekiem prawym, ale zazdrosnym i popędliwym ponad wszelką miarę. Wezwał do siebie małżonkę i wręczył jej trzeci pierścień, równie kosztowny i piękny jak poprzednie. 
- Nie jest to dar miłości - rzekł dysząc z gniewu - ale próba twojej wierności małżeńskiej. Jeśli i ten klejnot zginie, pod sąd cię oddam i o niewierność przed całym światem oskarżę. A wtedy...!!!
Ludwika odeszła ze ściśniętym sercem. Karą za podeptanie przysięgi małżeńskiej była tylko śmierć. Od tych wydarzeń smutek na stałe zagościł w zamku. 


Nadszedł ten dzień, kiedy i trzeci pierścień zniknął. Długo hamowana wściekłość zazdrośnika wybuchła z całą mocą. Na jego rozkaz strażnicy zawlekli Ludwikę przed sąd, który w dwa pacierze wydał wyrok:
- Winna zdrady, tedy ściętą być musi - orzekli sędziowie.
Jedynie kapelan zamkowy ulitował się nad skazaną i poprosił sędziów o sąd boży. Ci złagodzili surowość wyroku. Ludwika mogłaby zostać uwolniona od winy i kary, jeśli przewierci palcem cegłę, którą jej zostawiono na noc we wieży. Każdy z was wie, że nic z tego wyjść nie mogło. Utwierdzeni w swoich przekonaniach sędziowie wezwali kata miejskiego na zamek, aby dopełnić wydany wyrok.


Była pełnia. Wielki czerwony księżyc oświetlał podwórzec, pośrodku którego, obok pnia przykrytego suknem, trwał nieporuszenie obnażony do pasa kat, wsparty na wielkim mieczu. Jego głowę i twarz skrywał kaptur. Zegar na wieży kościelnej właśnie wybił północ, kiedy drzwi lochu rozwarły się ze zgrzytem i halabardnicy wywiedli panią Ludwikę na dziedziniec.
- Jestem niewinna! - wykrzyknęła nieszczęsna kobieta w stronę okna, w którym pojawił się mąż. Kasztelan stał niewzruszony. Na jego znak błysnął miecz i głowa spadła.


Miesiąc minął od egzekucji a kasztelan nie mógł sobie znaleźć miejsca. Aby odpędzić złe myśli zajął się długo odkładanym remontem wieży. A teraz słuchajcie uważnie i patrzcie, co się dzieje! Pod wieczór do jego komnaty pędem wpadło kilku dworzan, którzy z poddasza wieży przynieśli niezwykłe znalezisko. Było to ptasie gniazdo z trzema brylantowymi pierścieniami w środku.
- Sroka, panie - krzyczeli słudzy jeden przez drugiego - to gniazdo sroki! To przez nią nasza pani zginęła niewinnie!

Kasztelan zamarł ze zgrozy.
- Odejdźcie - rzekł w końcu cichym głosem - chcę być sam.
Następnego dnia znaleziono go na bruku pod wieżą. Leżał tam z roztrzaskaną głową.  Rzucił się ze szczytu baszty, widocznie wyrzuty sumienia nią dały mu żyć dłużej.


Od czasu śmierci księżnej na zamku straszy. Pojawia się zjawa w sukni świecącej żółto w ciemnościach. Nie jest to zły upiór, tylko duch niewinnej ofiary spisku, która szuka oczyszczenia w oczach ludzkich. Kto chciałby pomóc kasztelanowej, musi wybrać się o północy w czasie pełni księżycowej do ruin zamku, a wtedy już ona powie, jak jej dopomóc można i od cierpienia doczesnego uwolnić. Śmiałek ów nagrodzony będzie tysiąckrotnie za swą dobroć i odwagę, otrzyma  bowiem od Żółtej Damy owe trzy pierścienie, które sroka skradła, a po zgonie kasztelana zniknęły na dobre." 


ZAMEK I MY

W Liwie miałem przyjemność być dwukrotnie. Pierwszy raz z Zuzą, wracając z magicznej Białowieży (więcej o Białowieży przeczytasz tutaj), którą wspominamy do dzisiaj. Drogę powrotną z Podlasia zaplanowałem tak, żeby zahaczyć po trasie zamek w Liwie. Było to 12 lutego 2017 roku. Na miejscy byliśmy już popołudniu. Było zimno, robiło się już ciemno a my byliśmy zmęczeni, więc obeszliśmy zamek, zrobiliśmy kilka zdjęć i wracaliśmy do domu. Wtedy jednak już wiedziałem, że moja przygoda z zamkiem się na tym nie skończy. Niedługo później bo 10 czerwca 2017 nadarzyła się okazja, żeby ponownie nawiedzić zamek. Okazję oczywiście wykorzystałem. Była piękna pogoda, słonecznie i gorąco. Nie spiesząc się porobiłem zdjęcia z każdej strony a potem też zwiedziłem zamkowe wnętrza - muzeum i wieżę.

Obecnie prowadzone są prace remontowo-modernizacyjne zamku. Utworzony ma zostać Park Kulturowo-Historyczny. Więcej o tym przedsięwzięciu na stronie Zamku. Projekt zapowiada się bardzo interesująco. Już wiem, że jak wszystko będzie ukończone to na zamku pojawię się po raz trzeci - tym razem już w trójkę, z naszym Maluszkiem.



GALERIA ZDJĘĆ

LUTY 2017










CZERWIEC 2017

















WNĘTRZA

























Podobał Ci się artykuł? Warto go przeczytać? Podobały Ci się zdjęcia? Warto je pokazać innym? Podziel się postem ze znajomymi. 
Będziemy bardzo wdzięczni za Twoje kliknięcie "Lubię to!" poniżej. 


Wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa i nie zgadzam się na ich kopiowanie i wykorzystywanie bez mojej zgody (Ustawa z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych).